Elżbieta

Jak zostałam Bahaitką.

Mimo że wyrosłam w wierze katolickiej, od dawna już czułam, że nie utożsamiam się z tym kościołem. Jezus choć dla mnie ważny, był bardziej Mistrzem niż Bogiem.

To właśnie podczas lektury „Ewangelii Życia Doskonałego zwanej V Ewangelią” zostałam wegetarianką. To się stało w jednej krótkiej chwili. Poczułam wewnętrzny impuls i wiedziałam ,że tą drogą pójdę. Przemówiła do mnie postawa Jezusa wobec zwierząt, których bronił i traktował jak młodszych braci.

Tych przypowieści nie ma niestety w czterech uznanych Ewangeliach, a szkoda, może byłoby na świecie mniej cierpienia zwierząt.

W tym też okresie, sporo czytałam, głównie przekładów z literatury amerykańskiej z tak zwanego duchowego nurtu. Interesowały mnie też inne religie. Poszukiwałam tej właściwej, ale to nie było łatwe.

Najbliższy stał mi się Buddyzm, jako religia środka, a i fascynowała mnie też postać XIV Dalajlamy ,który był i nadal pozostaje dla mnie największym autorytetem duchowym wśród żyjących.

Nie zostałam jednak Buddystką, a raczej sympatykiem tej religii, gdyż oprócz nauczenia się kilku mantr i przeczytania paru książek, nie podjęłam wysiłku, by wejść do jakiejś grupy religijnej i zacząć zgłębiać buddyjskie nauki. Jak o tym pomyślę, to wydaje mi się, że ja nie poczułam tego sercem.

Pamiętam,że moją postawę wobec religii określałam, jeszcze do niedawna, jako bycie pomiędzy Chrześcijaństwem, a Buddyzmem, gdzieś pośrodku.

Potem przyszedł okres powrotu po latach do nauki esperanta, ale choć wiedziałam, że Ludwik Zamenhof stworzył ten język, by ludzkość do siebie zbliżyć, to z jego idą „homaranizmu” zetknęłam się nie tak dawno.

Od razu to mi się spodobało. Ludzkość jako jedna wielka rodzina, mówiąca jednym językiem i wyznająca jedną religię. Świat bez wojen. Boże jakie to piękne i jakie wciąż nierealne pomyślałam, a Mistrz Ludoviko urósł jeszcze w moich oczach i stał mi się duchowo jeszcze bliższy. Jego „Modlitwa Pod Zielonym Sztandarem” nadal mnie wzrusza, a jej słowa są wciąż do zrealizowania. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że taka religia z takim samym przesłaniem, już istnieje wiele lat.

Tak naprawdę do wiary Baha'i trafiłam właśnie poprzez esperanto.

Kiedyś zapytałam jedną z koleżanek o inną esperantystkę, o której wiedziałam,że została Bahaitką i wyjechała do Hajfy na służbę, co to właściwie za religia. Usłyszałam wówczas kilka bardzo pozytywnych zdań na ten temat.Wydało mi się to na tyle interesujące, że postanowiłam dotrzeć do szerszej informacji w internecie.

Miałam szczęście, że od razu trafiłam na stronę www.bahai.org.pl

Gdy tylko zaczęłam czytać zasady religii, poczułam, że te idee są mi bliskie i zbieżne z ideami Mistrza Zamenhofa. Znów był ten wewnętrzny impuls płynący z duszy i już wiedziałam, że nastąpił kres moich poszukiwań. Chcę pójść tą drogą. Religia, która mówi,że jest jeden Bóg i akceptuje wszystkie religie, nie wynosząc się ponad nie. Zasady jedności ludzkości i równości kobiet i mężczyzn . Dążenie do wyeliminowania uprzedzeń między ludźmi różnych kultur i ras (piękno w różnorodności), czy zniesienie skrajności bogactwa i ubóstwa oraz nacisk na powszechną edukację. Szczególnie spodobało mi się też to, że religia powinna nadążać za nauką.

To było dokładnie to ,czego szukałam od lat.

Kilka dni później, gdy brakowało nam, w klubie esperanckim, tematów na wtorkową prelekcję, zaproponowałam zaproszenie na nią Bahaitów.

Zanim oni nas odwiedzili, my zostaliśmy zaproszeni do nich na Święto Nawruz, czyli obchody Nowego Roku. To było dokładnie 21 marca.Pamiętam,że od razu uderzyła mnie atmosfera tego święta, pełnego radości. Wokół było mnóstwo żółtych i czerwonych tulipanów. Była wspaniale przygotowana część artystyczna i pyszny poczęstunek.

(Osobiście uważam,że połączenie Nowego Roku z radością płynącą z pierwszego dnia wiosny jest trafniejsze, niż data 31 grudnia z całym tym hałasem i strzelającymi korkami od szampana).

Już w trakcie rozmów z Bahaitami, utwierdziłam się tylko w swojej decyzji, z którą tak naprawdę przyszłam i podpisałam przed wyjściem deklarację.

Dopiero w domu zrozumiałam znaczenie snu, który przyśnił mi się kilka dni wcześniej,a którego nie umiałam wyjaśnić...W tym śnie odwiedzałam mamę koleżanki,związaną mocno z Kościołem Rzymsko- Katolickim. Pani Alicja trzymała dwa kalendarze ścienne, ale odwrotnie.

Tam na pierwszym z nich, na tylnej stronie kalendarza, zaklejonej szarym papierem, były naklejone z kolorowego papieru prześliczne żółte tulipany. Zdziwiłam się i zapytałam ją co robi, a ona mi odpowiedziała,że musi je odkleić ze starego kalendarza, by przykleić na nowy. Tak więc dopiero w domu po powrocie ze Święta Nawruz, zrozumiałam symbolikę tego snu.

Zostałam Bahaitką i rozpoczęłam Nowy 166 rok, gdyż mamy inny kalendarz. Jest tu 19 miesięcy,a każdy miesiąc składa się z 19 dni i te cudne tulipany, których na święcie nie brakowało.

Tak więc wszystko stało się już dla mnie jasne. Przyszło do mnie to, co musiało przyjść, a na co byłam już gotowa. Myślę, że tak to już jest, że Bóg decyduje o tym co do nas przychodzi i w którym momencie. Cały czas odczuwam ogromną duchową radość z bycia Bahaitką. Nasuwa mi się refleksja.

Pomyśleć, że mogłabym przeżyć swoje życie i nie usłyszeć o wielkich Objawicielach Bożych na ten czas - Bab'ie i Baha 'u' llahu. Czuję się tak, jakby spłynęła na mnie łaska. Może to za mocno powiedziane ,ale tak to czuję. Wielu ludzi poszukuje,ale nie znajduje, tego czego szuka.

Może nie są na to gotowi, bo nie przyszedł dla nich właściwy moment, albo po prostu nie mają informacji i musimy do nich dotrzeć, by mogli dokonać wyboru, jak my.

Elżbieta S.


One response to “Elżbieta”

Anonimowy pisze...

Dziekuje Elu, za twoja historie! Jestes wspaniala kobieta z wielka dusza! Ciesze sie, ze mialam okazje cie poznac. Twoja historia bardzo mnie wzruszyla. Ona jest podarunkiem serca, dziekuje za nia bede ja innym opowiadac.